wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 1

Szłam z dwoma walizkami. Powoli szłam i rozglądałam się za domem który wynajmowałam. W końcu go znalazłam. Był to biały, ładny domek. Miał parter i pierwsze piętro. Otworzyłam kluczem drzwi i weszłam do środka. Swoje walizki zostawiłam w sypialni. Postanowiłam pójść kupić coś do jedzenia. Jakieś 300 metrów od domu był supermarket. Poszłam do niego. Kupiłam bułkę tartą, mąkę, jajka, cukier, herbatę, bułki, chleb, jakieś jogurty, nutellę, dżem, ser w plastrach, mleko, płatki, pomidory, jabłka, banany, masło, soki, wodę, cukierki, parówki, ketchup i musztardę. Wyszłam z dwoma reklamówkami. W domu rozpakowałam zakupy. Potem rozpakowałam walizki. Laptopa położyłam na łóżku, ubrania i buty włożyłam do szafy, koc rzuciłam na łóżko. Kosmetyki, żele itd. Zaniosłam do łazienki. Potem miałam czas dla siebie, więc puściłam muzykę z telefonu i pomalowałam na niebiesko paznokcie u stóp i dłoni. Jak spojrzałam na zegarek była 20:00, więc poszłam wziąść długa kąpiel. Po kąpieli wysuszyłam włosy i posmarowałam twarz kremem nawilżającym. Poszłam do sypialni, położyłam się do łóżka, ustawiłam w telefonie budzik na 7:30 i zasnęłam.
                                    *
Rano obudził mnie budzik w telefonie. Wyłączyłam go i zwlokłam się z łóżka. Poszłam do łazienki, rozczesałam włosy, zrobiłam z nich luznego koka i zrobiłam lekki makijaż. Potem poszłam się ubrać. Zdecydowałam się na krótkie jeansowe spodenki, biała koszulkę z napisem "I love sleep" a na nogi wsunęłam czarne trampki. Na śniadanie zjadłam kanapki z dżemem. Po śniadaniu włożyłam talerz do zlewu, wzięłam łyk wody z butelki i poszłam po torbę z adidasa. Wrzuciłam do niej wodę, telefon, słuchawki, kalendarzyk, długopis i jabłko. Słuchawki podłączyłam do mojego samsunga s4, wsunęłam do uszu i puściłam muzykę. Wyszłam z domu, zamknęłam drzwi na klucz i wrzuciłam do torby. Byla 8:30, więc miałam pół godziny żeby dotrzeć do pracy. Miałam już klucze od gabinetu. Z tego co wiem, wchodziło się do poczekalni, a potem był pokoik do przyjmowania klientów. Będę tam sama. Mój szef tylko jest właścicielem gabinetu, a do pracy zatrudnił mnie. Jakie to mądre. Szłam powoli chodnikiem, gdy dotarłam do pracy była 8:55. Miałam jeszcze 5 minut. Otworzyłam gabinet i zaczęłam się rozglądać. Poczekalnia była pomalowana na zielono, był stolik, na nim gazety i cukierki, po lewej stronie było biurko a na nim telefon i kalendarz. Zajrzałam do niego a w środku były poustalane różne terminy. Wokół były różne plakaty i reklamy na ścianach. Naprzeciwko drzwi wejściowych były zwykłe, białe drzwi. Otworzyłam je. Był to pokoik, było biurko, po stronie od ściany było jedno, a od strony drzwi dwa. Pokój byl ciemny, bez okien. Po prawej była kanapa, a obok niej była mała fontanna na prąd. Wszędzie były poukładane świece, a ja znalazłam zapalniczkę i je pozapalałam. Położyłam torbę za biurkiem i wyszłam do poczekalni. Jeszcze raz zajrzałam do kalendarza na biurku i zobaczyłam na pierwszej stronie notatkę od szefa: "Na dzisiaj umówiłem ci terminy, potem ustawiaj je sama". W kalendarzu odszukałam dzisiejszą datę i zobaczyłam parę nazwisk. Pierwszą klientkę miałam na 9:10. Miałam jeszcze 13 minut. Wzięłam jakąś gazetę i zaczęłam ją przeglądać. Nagle zadyszana dziewczyna wpadła do poczekalni.
-Bardzo przepraszam za spóźnienie!
Spojrzałam na godzinę na telefonie. Byla 9:20. Usmiechnęłam się do niej. Dziewczyna miała na imię Ana i zdawała maturę. Na początku, jak większość ludzi, zdziwiła się że taka osoba jak ja jest psychologiem. Nie wspomniałam wcześniej, ale mam kolczyk w nosie i 5 w prawym uchu. Ludzie często przez to myślą, że jestem jakaś zbuntowana czy coś. Po godzinie podziękowała, zapłaciła i wyszła. Zadzwonił telefon w poczekalni.
-Halo?
-Dzień dobry, mogłaby pani przyjechać dzisiaj wieczorem o 19?
-Pracuję do 15, i nie składam wizyt klientom.
-Zapłacę podwójnie.
-Dobrze. Imię i nazwisko?
-Jordi Alba.
Podał mi jeszcze adres i numer telefonu. Jordi Alba... Skądś kojarzyłam to nazwisko... Juz wiem! Gra w FC Barcelonie. Czasami lubię obejrzeć jakiś mecz w telewizji. Tego dnia miałam jeszcze 4 klientów, a 7 przez telefon umawiało się na inne terminy. Po zakończonej pracy wyszłam, zamknęłam drzwi na klucz i szłam powoli w stronę domu. Nagle na słupie zobaczyłam ogłoszenie "Sprzedam owczarka naziemnego, dwa lata. 100 euro". Ruszyłam we wskazany adres. Zawsze chciałam mieć psa, a poza tym jestem sama w domu. Dotarłam na podany adres. Zapukałam i otworzyła mi drzwi dziewczyna mniej więcej w moim wieku.
-Cześć. Ty w sprawie psa?
-Tak.
-To zapraszam.
Wpuściła mnie do środka.
-Pies ma na imię Kobi. Umie komendy turlaj się, siad, daj łapę, waruj, noga, leżeć, zdechły pies i potrafi aportowac.
Skinęłam głową, wyciagnęłam sto euro i dałam dziewczynie.
-Dam ci od razu jego zabawki, miski, smycz, karmę, szczotki i przysmaki.
-Dobrze, dziękuję - usmiechnęłam się.
Dała mi smycz do ręki, zapięłam Kobiego, a potem w reklamówce resztę jego rzeczy. Pożegnałam się i wyszłam. Pomyślałam, że właściciel zabrania mieć zwierzęta w domu. Ale co mi tam. Raz się żyje. Kobi byl owczarkiem naziemnym, był puchaty i biały w szare łatki. Gdy doszłam do domu, Kobiego wypuściłam do ogródka a jego rzeczy rozpakowałam. Do jednej miski wlałam wodę a do drugiej wsypałam karmę. W reklamówce były również jego szampony. Położyłam je w łazience. Złapałam gumowy dysk do rzucania i poszłam do Kobiego. Rzucałam mu go a on przynosił. Byl naprawdę fajnym psem. Wyciagnęłam z kieszeni telefon. 16:40. Wpuściłam psa do domu i poszłam pooglądać telewizję. Zglodnialam, więc zjadłam jogurt i bułkę. Gdy leżałam na kanapie i oglądałam jakiś serial przybiegł do mnie Kobi.
-Jezu, jaki ty jesteś kochany!
Pies polizał mnie po policzku. Zaśmiałam się i przytuliłam do niego. Poszłam do sypialni i włączyłam laptopa. Weszłam na facebooka, instagrama, aska i besty. Spojrzałam na godzinę w prawym dolnym rogu. 18:25. Zamknęłam laptopa, chwyciłam torbę i wyszłam z domu. Tradycyjnie wsunęłam słuchawki do uszu. Dom Alby był dość daleko. O 18:59 byłam na miejscu. Bez pukania weszłam do środka, wyciagnęłam słuchawki z uszu i krzyknęłam:
-Przybyłam!
Przyszedł Jordi. Wcześniej sprawdziłam na internecie jak wygląda, zeby nie było wątpliwości.
-A kim ty jesteś? - Spytał.
-No psychologiem.
-Nie wyglądasz - przyjrzał mi się uważnie.
Zaprowadził mnie do salonu. Było jeszcze dwóch innych facetów, też piłkarzy. Chyba jeden to Bartra, a drugi... Alexis? Jakoś tak.
-To jaki jest problem?
-Mamy kłopot z alkocholem.
--------------------------------------------------------------
Hej, witam w 1 rozdziale :). Myślę, że jest w nim za dużo opisów. Ale pomimo to mam nadzieję, że wam się spodobał. Proszę o komentarze. Pozdrawiam, Cule2332.

3 komentarze:

  1. To jest genialne ! :) Bardzo podoba mi się ta postać. Wydaje się taka beztroska i spontaniczna :)))
    Końcówka jest cudowna. Przysięgam, że śmiałam się na głos :D
    I nie jest za dużo opisów :D Jest super ! ♥
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ! :*
    Buziaki i dużo weny życzę :*:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, na reszcie są opisy! Cieszę się!
    Bardzo mi się teraz podoba i historia tez wydaje się fajna. Będę wpadać regularnie, ale pisz szybko :)

    OdpowiedzUsuń
  3. to znowu ja :)
    nominuję cię do liebster award :3
    i czekam na kolejny rozdział ! :*

    OdpowiedzUsuń