-Taaa...
Przedstawiliśmy się i zaczęliśmy rozmawiać. Nawet spoko goście. Gadałam z nimi jakąś godzinę.
-Wpadniesz tu jutro? O tej samej godzinie? - spytał Alba.
-Jasne.
Piłkarz zapłacił mi i wyszłam. Gdy dotarłam do domu była 20:35. Weszłam do domu, rzuciłam torbę na podłogę i poszłam coś zjeść. Postanowiłam zrobić sobie kanapki z nutellą. Zjadłam i wzięłam szybki prysznic. Potem pisałam smsy z Mają. Nasypałam karmy Kobiemu i wyłożyłam się na kanapie. Włączyłam jakiś program muzyczny. Stwierdziłam, że ta muzyka mi się nie podoba i zaczęłam czytać książkę pt. "Urodzona o północy". Wciągnęła mnie i jak spojrzałam na zegarek była już 22:20. Położyłam się więc do łóżka, nastawiłam budzik i poszłam spać.
*
Następnego dnia rano postanowiłam, że zrobię naleśniki. Gdy skończyłam je jeść posmmarowałam je dżemem i zjadłam. Potem poszłam umyć zęby i myślałam, w co się ubrać. Zdecydowałam się na jeansy z dziurami, koszulkę AC/DC i glany. Naprawdę, nie mam własnego stylu. Noszę wszystko po trochu. Poszłam do łazienki, zrobiłam "Smoky eyes" i pomalowałam usta czerwoną szminką. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Wsadziłam telefon do kieszeni i wyszłam z domu. Dotarłam do gabinetu i przyjmowałam klientów.
*
Wróciłam do domu i zamówiłam pizzę. Pomyślałam o dzisiejszym dniu. Jakaś kobieta z synem do mnie przyszła. Gdy mnie zobaczyła, stwierdziła, że nie jestem psychologiem, tylko "diabłem wcielonym" i wyszła. Zaśmiałam się. Przyjechała pizza więc za nią zapłaciłam, zjadłam i poczytałam książkę. Pózniej poszłam do Jordiego. Szłam dość szybko. Gdy byłam pod jego domem, pomyślałam, że dla odmiany zapukam. Drzwi otworzył Marc, który zrobił wielkie oczy na mój widok.
-Hej! Nie wiedziałem, że jesteś metalem - powiedział ze śmiechem Bartra.
-Nie jestem. Po prostu nie mam swojego stylu i noszę wszystko po trochu.
-Aha - puścił mi oczko.
-Elena! - przywitał mnie Jordi. Miał coś na włosach, ale nie żel...
-Co ty masz na głowie? - spytałam.
-Jajko! To wszystko jego sprawka - wskazał na Alexisa.
-Bo on mnie wyzywał od dziecka! - krzyknął ciemnooki.
-Bo chciałeś żebym ci kupił kolorowankę!
-Bo...
-Dobra, spokój! - krzyknęłam. -Ogarnijcie się oboje.
Piłkarze pogodzili się. Zaczęliśmy rozmawiać o ich nałogu. Rozmawialiśmy jak wczoraj godzinę, a potem piłkarze zaoferowali mi herbatę.
-Chętnie - uśmiechnęłam się.
-A może ciasteczko? Sam piekłem! - powiedział z uroczym uśmiechem Alexis.
-Oczywiście - zaśmiałam się.
Podał mi talerz pierniczków w kształcie choinek.
-Serio? Choinki? W środku lata? - spytałam zirytowana.
-Jest zima! I zaraz będą święta! Dostanę od Mikołaja prezent!
-Rózgę dostaniesz! - powiedziałam. Sanchez spojrzał na mnie smutnymi oczami.
Wypiłam swoją herbatę i pożegnałam się z chłopakami.
-Jutro też? - spytałam Jordiego.
-Nie - powiedział z dziwnym błyskiem w oku.
-Dobrze. To... żegnajcie! - uśmiechnęłam się.
-Paa! - krzyknęli chórem.
Wróciłam do domu, wyszłam z Kobim na spacer, umyłam się, nastawiłam budzik i poszłam spać.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej! WItam po dość długiej przerwie. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał :)
Buziaki, Cule2332.